piątek, 22 lutego 2013

Obudzić w sobie bestię (Bestie z południowych krain, reż. B. Zeitlin)

Są takie sposoby wychowania, które budzą kontrowersje w obserwatorach z zewnątrz, ale wbrew wszystkiemu mogą pasować do warunków. Mogą ocalać przed tym, co zagraża. I są takie relacje, które pozornie wyglądają na brak miłości i takie chwile, mgnienia niemalże, kiedy wiemy, że ta miłość jest, choć głęboko ukryta.

Są filmy, które urzekają po prostu klimatem. I mimo, że wiele o nich powiedziano, każdy może znaleźć w nich co innego. Inną interpretację, inne elementy, które są dla niego ważne. I ta moja interpretacja jest tylko jedną z wielu. Fajne jest to, że tu nic nie jest oczywiste. Że jest miejsce dla mojej interpretacji.

Mała Hushpuppy mieszka z ojcem, Winkiem w miejscu zwanym Bathtub. To dziki teren nieustannie zalewany przez wodę. Hushpuppy nie ma matki, niebawem straci także ojca. Widzimy ją i Winka (a także resztę społeczności Bathtub) w momencie nadejścia kataklizmu. W chwili zagrożenia małym końcem świata, który nie dotyczy ludzi żyjących "za barierą", w cywilizowanym miejscu.

Dla mnie "Bestie" są oryginalną opowieścią o przełomie, dojrzewaniu. Dość wczesnym, bo dotyczy kilkuletniej dziewczynki - ale nie tylko do niej się odnosi. Imię małej Hushpuppy powinno kojarzyć się z ciepłem dzieciństwa - bo oznacza kukurydzianą bułeczkę lub szczeniaczka. Jej dzieciństwo nie jest ani ciepłe, ani łatwe. Relacja z ojcem nie należy do najbardziej prawidłowych. Ale imię ojca - Wink - oznaczające mrugnięcie czy "puszczanie oka" jest także swoistym puszczeniem oka do widza. Hushpuppy natomiast nie jest małym, potulnym, łagodnym "szczeniaczkiem". Jakby reżyser mówił nam: "nie wszystko wygląda tak, jak się na pozór wydaje.

Bo rzeczywiście nie jest. Zeitlin dotyka ważnych, aktualnych tematów (cywilizacji będącej zagrożeniem dla środowiska naturalnego, ginących małych społeczności i kultur), ale poleca nam samym to ocenić, połączyć w całość. Nawet tytułowe bestie nie są sprawą oczywistą. Istnieją na pograniczu realności i wyobraźni małej dziewczynki. Bestia jest zarówno czymś złym i zagrażającym, jak i tym, co każdy człowiek (zwłaszcza żyjący w takim miejscu jak Bathtub) powinien mieć w sobie, by przeżyć. Wink hoduje tę bestię w Hushpuppy. I ten brak strachu, odwaga, pewność pozwalają jej przezwyciężyć własne demony.

Bathtub - miejsce, w którym żyją bohaterowie - oznacza wannę. Znów dwuznaczność. Może to być przestrzeń ciepła, bezpieczna, cicha, ale z drugiej strony regularnie zalewana przez wodę, więc zagrożona. Natura w "Bestiach" jest zarówno zagrożeniem, jak i ratunkiem. Człowiek jest tym, który ją opanował, ale jednocześnie pozostaje wobec niej bezsilny (patrz: Wink strzelający do burzy). Film Zeitlina nie jest ani pochwałą dziczy, ani jej krytyką.

Quvenzhané Wallis w roli małej Hushpuppy jest zachwycająca. Ta scena przy stole, gdy dziewczynka budzi w sobie twardziela i bestię. Scena spotkania małej dziewczynki z wielkim turem (czy raczej knurem). Piękny, emocjonalny moment pożegnania z ojcem, gdzie do głosu dochodzą prawdziwe uczucia obojga...
Czasem chciałoby się życzyć debiutującym w pełnym metrażu reżyserom, żeby właśnie w ten sposób debiutowali.




Bestie z południowych krain (Beasts of the Southern Wild). Reżyseria: Benh Zeitlin, scenariusz: Lucy Alibar, Benh Zeitlin. Obsada: Quvenzhané Wallis, Dwight Henry, Gina Montana. Produkcja: USA 2012.

2 komentarze:

  1. Film niezwykle oryginalny. Debiutanci, jak widać, zakasowali wszystkich. Ot, co znaczy serce i pasja, które niemalże z niczego potrafią wyczarować coś, co uderzy w naszą najczulszą strunę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie się z Tobą zgadzam :) pozdrawiam serdecznie!

      Usuń