wtorek, 28 stycznia 2014

Przewrotna historia upadku (Wilk z Wall Street, reż. M. Scorsese)

Zakazany w Nepalu, w Singapurze z ograniczonym dostępem, w Emiratach, Indiach, Libanie skrócony o kilka scen. Z jednej strony to barbarzyństwo, z drugiej - wcale się nie dziwię. Ten film jest niebezpieczny. Niebezpiecznie wciąga w świat bohaterów, ukazuje wszelkie przekręty związane z zarabianiem grubych pieniędzy jako niebezpiecznie łatwe i nawet fajne. A do tego Leonardo do Caprio jest w roli Wilka (Jordana Belforta) szalenie przekonujący. Od niego po prostu nie da się oderwać wzroku. Refleksja w stylu "zmarnowałeś sobie życie, człowieku" przychodzi do widza dość późno. 

Są tacy, którzy przypisują temu filmowi wiele rekordów. Między innymi pada w nim rekordowa ilość słów "f**k". Co ciekawe, w rankingu są też dwa inne filmy Martina Scorsese. Widać nie nowina dla niego. To też niebezpieczne, bo bohaterowie używają tych słów wyjątkowo zgrabnie. Te dialogi by nie brzmiały w innej konfiguracji. No po prostu nie :). Bohaterowie biją też rekordy w ilości rzeczy zakazanych, które robią. Seks, narkotyki, prostytucja, ciemne interesy, orgie, masturbacja na oczach wszystkich. Ale to wszystko odbywa się z zachowaniem sporego poczucia humoru, często ironicznego. Bywa, że stężenie absurdu sięga zenitu, Scorsese wyciąga kolejne asy z rękawa, akcja gna, widz się wikła i głębiej wchodzi w filmowy świat. Muszę przyznać, że świetnie się bawiłam podczas seansu.

Di Caprio zagarnia scenę. Scorsese daje mu po raz kolejny główną rolę po "Gangach Nowego Jorku", "Aviatorze" i "Infiltracji", znów trafiając w dziesiątkę. Ale nie sposób nie wspomnieć także o absolutnie uroczym Jonahu Hillu w roli przyjaciela i prawej ręki Belforta, Donniego Azoffa. Margot Robbie w roli seksownej i prowokującej żony Jordana też niezła (ma kobieta ciało!). Moją listę aktorów wartych wspomnienia zamykają Matthew McConaughey, Rob Reiner (świetna rola ojca), Joanna Lumley i Kyle Chandler. Do kompletu świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa (muzyka: Howard Shore; znany m. in. z "Hobbita", "Cosmopolis", "Niebezpiecznej metody", "Wątpliwości") i mistrzowski montaż (Thelma Shoonmaker, która pracowała już przy wymienionych wyżej filmach Scorsese z Leonardo di Caprio).

"Wilk z Wall Street" to taka trochę przewrotna historia upadku złotego dziecka, brokera chciwego pieniędzy, a przy tym niezwykle utalentowanego (tak, w pewnym sensie ten film powinni obejrzeć trenerzy sprzedaży, choć nie namawiam do wykorzystywania wszelkich technik ;)). Jedyny zarzut: mam wrażenie, że film jest pod koniec odrobinę przegadany, bo siada napięcie. Ale wartka akcja całości zdecydowanie usuwa ten drobny mankament.




Wilk z Wall Street (The Wolf of Wall Street). Reżyseria: Martin Scorsese, scenariusz: Terence Winter. Obsada: Leonardo di Caprio, Jonah Hill, Matthew McConaughey. Produkcja: USA 2013.

środa, 1 stycznia 2014

Czarny beret i białe rękawiczki (Kamerdyner, reż. L. Daniels)

Krwawa bawełna. Gdzieś już to widziałam. A, tak - w "Django". I choć temat trochę podobny, całkowicie różne są te dwa filmy i sposób podejścia do kwestii biali-kolorowi, dyskryminacja, historyczny podział. Różnica gatunkowa (dramat/western i film biograficzny) też zaznacza się wyraźnie. Nie ma nawet co porównywać obrazów Tarantino i Lee Danielsa. Jedno jest natomiast pewne - oba są warte zauważenia. Co ciekawe, jeden pojawił się na polskich ekranach na początku roku, drugi zaś na końcu. Temat powrócił.

"Kamerdyner" to nie jest dzieło kontrowersyjne z założenia. Raczej chodzi o stworzenie pewnej narracji podszytej historią, przedstawiającej sytuację i ewolucję tej sytuacji na przestrzeni dziejów, bez jednoznacznego opowiadania się. Są sprawy bolesne, są dramaty jednostek, rodzin, całych społeczności. Potężna jest dawka historii pomieszczona w trochę ponaddwugodzinnym filmie.

Daniels niczego nie ukrywa, nie przemilcza, ale i nie stara się drażnić nikogo. Potępia sam rasizm w każdej postaci, ale nie nadaje mu określonej twarzy. Tworzy film wysmakowany, z bogactwem pięknych ujęć, ze świetną muzyką towarzyszącą również "historycznie" pokazywanym scenom. Obsada gwiazdorska, ujawniająca się stopniowo. Genialny i bardzo przekonujący Forest Whitaker. Fascynująco śledzi się, jak buduje osobowość bohatera. Jak zmienia się jego twarz. I ten głos... Świetna Oprah Winfrey. Doskonale dobrani aktorzy do ról prezydenckich (John Cusack, Robbie Williams, Alan Rickman, James Marsden, a do tego olśniewająca jak zawsze Jane Fonda w roli Nancy Reagan). 

W filmie "Kamerdyner" nie ma bohaterów nieomylnych. Każdy coś zyskuje, każdy coś traci. I nie ma tu potępienia tych postaw; Daniels ich nie ocenia. Każdy z bohaterów walczy na swój sposób, próbuje przetrwać na swój sposób (choć ojciec nosi białe rękawiczki, a syn czarny beret). Bywa, że ojciec - Cecil Gaines - jest "wywrotowcem" bardziej niż jego syn Louis, który przystępuje do Czarnych Panter (choć wydaje się, że Cecila charakteryzuje raczej konformistyczna postawa). I bywa, że synowi opadają klapki z oczu, gdy widzi konieczność zabijania z zimną krwią, a ojciec odzyskuje widzenie, zdając sobie sprawę ze straty więzi z synem. 

Mnie osobiście montaż uderza najbardziej. Ten kontrast sytuacji i historii, które się zestawia - Czarne Pantery i kamerdynerzy w Białym Domu. Spokój polerowania sreber kontra dramatyczna sytuacja pasażerów autobusu wolności. Wielki ukłon w stronę Joego Klotza, bo te kompozycje montażowe naprawdę robią wrażenie. Oscarowe? Być może, a nawet oby.

Ten film po prostu dobrze się ogląda. Do kin, drodzy Państwo, do kin.




Kamerdyner (The Butler). Reżyseria: Lee Daniels, scenariusz: Danny Strong. Obsada: Forest Whitaker, Oprah Winfrey, Robin Williams. Produkcja: USA 2013.