piątek, 26 kwietnia 2013

Starość nie jest dla mięczaków (Kwartet, reż. D. Hoffman)

Nareszcie przyszła wiosna. I może dlatego tym bardziej cieszy mnie pozytywne przesłanie filmu Dustina Hoffmana, który reżysersko debiutuje w wieku 75 lat. Model starości przedstawiony w "Kwartecie" chyba jest mu bliski. Ba, sama chciałabym pewnie, żeby moja jesień życia tak wyglądała. Beecham House, gdzie rozgrywa się akcja filmu, jest bowiem domem spokojnej starości dla emerytowanych muzyków i śpiewaków operowych, których de facto "spokojna starość" nie interesuje.

Nigdy nie jest za późno na debiut. Nigdy też nie jest za późno na to, by nauczyć się czegoś nowego, by zrobić coś, czego się do tej pory nie robiło albo by po wielu, wielu latach do czegoś wrócić. By żyć w pełni.
Starość ma też chyba do siebie to, że łatwiej wybacza, nawet jeśli na początku się z tym szarpie. Ten sam przykład widziałam w filmie "Zamieszkajmy razem".

Wspaniałe jest to zbliżenie twarzy starej kobiety na początku filmu. Twarze wszystkich pensjonariuszy Beecham House są interesujące, charakterystyczne. Mają na sobie piętno życiowych wydarzeń, dojrzałe piękno.

Role są doskonale napisane, postacie drugoplanowe (np. Anne Langley) autentyczne również przez to, że grane przez prawdziwych emerytowanych muzyków i śpiewaków. Wrażliwość bohaterów urzeka. Bawi mnie ten szczególny rodzaj autoironicznego humoru związanego z doświadczeniem wieku.

Maggie Smith jak zwykle świetna. Gra podobny typ postaci jak w "Wątpliwości", "Lawendowym wzgórzu" czy "Zakonnicy w przebraniu" - prawdziwej damy, kwintesencji "brytyjskości", kobiety z rezerwą, dla której liczą się konwenanse i pewien stały porządek rzeczy. Zachowanie musi być adekwatne do wieku. Ale ta skorupa z czasem pęka, jest pod nią wrażliwość i uczucie.

Pełna energii, nieco naiwna Cissy (Pauline Collins) jest ujmująca. Panowie należący do słynnego kwartetu - Wilf Bond (Billy Connolly) i Reginald Paget (Tom Courtenay) charakterni i doskonale się dopełniający.
Scena, w której Reginald rozmawia z młodymi ludźmi o operze i rapie - mistrzostwo!

Cieszę się, że nie ma przesadnego patosu - obawiałam się tego. Przecież któryś z bohaterów mógłby nie dotrzymać do gali. Albo moglibyśmy zostać zmuszeni do oglądania mistrzowskiego wykonania kwartetu, w którym dojrzali śpiewacy wydobywaliby z siebie nieprawdopodobne dźwięki. Dzięki Ci, reżyserze, scenarzysto i autorze sztuki. Uff. I dzięki ci ponadto, Ronaldzie Harwoodzie, za udane dialogi i pełnokrwiste postacie. To wielka zaleta "Kwartetu".





Kwartet (Quartet). Reżyseria: Dustin Hoffman, scenariusz: Ronald Harwood. Obsada: Maggie Smith, Tom Courtenay, Pauline Collins. Produkcja: Wielka Brytania 2013.

4 komentarze:

  1. Mam w planach. Zwiastuny sugerują bardzo przyjemne kino, do tego Hoffman jako reżyser (ciekawi mnie jak się sprawdzi, choć z tego co piszesz, to nie ma się czego obawiać) i niezła obsada. Zdecydowanie obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. Solidna robota jeśli chodzi o reżysera. No i obsada! "Very British" - osobiście uwielbiam ;).

      Usuń
  2. O, a Szymalan był bardziej powściągliwy w pozytywnej ocenie. To może jednak warto zobaczyć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto. Choćby dla szansy przeczytania, co Ty o nim sądzisz :).

      Usuń