sobota, 6 kwietnia 2013

W pogoni za sensem (Drzewo życia, reż. T. Malick)

Nie lubię pisać o rozczarowaniach, ale czasem trzeba. Kiedy udaje się instynktownie omijać większość złych filmów, jakże dojmujące jest rozczarowanie czymś, co dobrze się zapowiadało.

Bo Drzewo życia nie jest takim filmem, do jakiego aspiruje. Strasznie męczące są te wtopione weń kosmiczne obrazy, ukazujące stworzenie świata, siłę natury. Nie, one nie są wtopione. One są przyszyte grubą nicią i drażnią. Przypomina mi się materiał o languście z Asterixa i Obelixa - Misji Kleopatra. Tak się nie robi. Rozumiem intencję i wizję, ale, na Boga, dlaczego nie można tego zmontować tak jak Trier w Melancholii? Użyć bardziej sensownie? OK, eksperyment, artystyczna wizja, ambicja. Ale tu chyba Malick przeszarżował. To nie jest Baraka, to nie jest Koyaanisqatsi, które mimo eksperymentalnej formy zachwycały wizualnie.

Najlepsze w tym filmie są sceny z ojcem i synem. Brad Pitt jest świetny, to nie ulega wątpliwości. Grający syna (Jacka) Hunter McCracken również. Dobrze utrzymane napięcie, udane obrazowanie skomplikowanej relacji. Prawdziwe perełki. Tylko że do tych sekwencji trzeba, niestety, dotrwać i bledną, gdy całość zaczyna widza przytłaczać. Ja się wewnętrznie nie zgadzam na marnowanie takiego potencjału.

Zachwycają mnie zdjęcia, portrety postaci. Małe malarskie kadry z dzieckiem i matką. Piękna matka (Jessica Chastain) również. Obraz dorastania z przerażeniem budzącą się seksualnością. Bunt przeciwko ojcu i mimowolne przejmowanie jego cech. Ojcowskie wyznanie winy. Braterska więź.

Przytłaczają mnie wspomniane wcześniej wizje (kiedy widz myśli, że się od nich uwolnił i będzie już tylko lepiej, zjawiają się ponownie). Rwana narracja ze zwrotami do Boga, ojca, zmarłego brata. Montaż, który tylko czasem jest uzasadniony. Drażni Sean Penn jakiś taki niewydarzony. I to dziwne wyobrażenie ostateczności z pseudobiblijnymi gestami pod koniec filmu. Patos, który trudno znieść. W trakcie oglądania filmu kilkakrotnie miałam wrażenie, jakby reżyser zapominał, co chciał powiedzieć i musiał czymś zapełnić tę pustkę.

Ten film próbuje (także przez swoją formę) wmówić nam, że jest o czymś ważnym. I jest momentami. Problem w tym, że bardzo trudno to uchwycić, bo za wiele w tym wszystkim chaosu, efektów, nietrafionych pomysłów. Że o zakończeniu nie wspomnę.




Drzewo życia (The Tree of Life). Reżyseria: Terrence Malick, scenariusz: Terrence Malick. Obsada: Brad Pitt, Sean Penn, Jessica Chastain. Produkcja: USA 2011.

6 komentarzy:

  1. "To nie jest Baraka, to nie jest Koyaanisqatsi, które mimo eksperymentalnej formy zachwycały wizualnie." - strona wizualna jest elementem formy, bo przecież nie treści, więc to takie masło maślane:) No i Drzewo życia przecież też zachwyca wizualnie, o czym sama piszesz kilka akapitów dalej - "Zachwycają mnie zdjęcia... Małe malarskie kadry z dzieckiem i matką". Więc chyba ktoś tu sobie sam przeczy.

    Nie będę bronił Drzewa życia na siłę, bo dobrze rozumiem, że nie każdemu (a raczej: mało komu) przypadnie do gustu. Dla mnie to wielkie kino, wykraczające znacznie poza sferę filmową. Bardziej przeżycie niż sam film, doznanie, z którym mierzyłem się już kilkukrotnie i zawsze z równym zachwytem. Uwielbiam Malicka za ten obraz.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie się podobało, mnie nie bardzo, więc na tym poziomie nie podyskutujemy. Zwłaszcza jeśli dyskusja zmierzać będzie w kierunku łapania za słowa. Napisałam, jakiego typu obrazowanie mnie drażni i co z tym zrobili inni twórcy. Nie będę się spierać o interpretację własnego tekstu.

      Usuń
    2. Nie chciałem, żeby to było odebrane jako złośliwość, a jeśli tak zostało, to przepraszam. Po prostu zwróciłem uwagę na nieścisłości, które - moim zdaniem - pojawiły się w tym tekście.

      Usuń
    3. Rozumiem intencje. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Podobnie jak Simon, jestem bardzo dobrego zdania o tym filmie (choć rozumiem Twoje zastrzeżenia). Jest to jeden z niewielu filmów, na którego projekcję poszedłem dwukrotnie w krótkim okresie czasu (prawie nigdy mi się to nie zdarza). Obraz Malicka uważam za niezwykły, może nawet wybitny. Jeśli chciałabyś przeczytać, co mam na swoje usprawiedliwienie ;) - to mój tekst o "Drzewie życia" znaleźć można tutaj:

    http://wizjalokalna.wordpress.com/2011/06/18/drzewo-zycia/

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń