poniedziałek, 21 stycznia 2013

Póki śmierć nas... (Miłość, reż. M. Haneke)

Przygnębiający, ale i piękny. Prawdziwy i szczery do bólu. Bez sentymentalizmu, patosu, koloryzowania. Oszczędny w środkach, a uderzający... Definicja miłości według Hanekego.


Georges i Anne. Oni dwoje są całkowicie dla siebie i tylko oni rozumieją to, co się dzieje z nimi i między nimi. Cała reszta jest  z zewnątrz, począwszy od córki, a na niekompetentnej opiekunce skończywszy. Niezrozumienie prowadzi ich do współczucia, litości (córka Eva i uczeń Alexandre) lub formalnego traktowania sprawy (Geoff). Anne i Georges nie chcą współczucia, nie chcą wspomnień, które są dla nich trudne. Anne zabrania nawet córce odwiedzania jej. O Geoffie mówi, że jego angielski humor jest do zniesienia w ograniczonych dawkach.
Georges - jego troska, delikatność, czułość, wszelkie próby znalezienia sposobu, jak ulżyć ukochanej osobie. Jego chęć zrozumienia. Empatia.

Niesamowite są fizyczne metamorfozy Emmanuelle Rivy (Anne). Najpierw piękna, zadbana, starsza pani, subtelna, dystyngowana. Pianistka i nauczycielka. Potem jednostronnie sparaliżowana, przerażona postępującą chorobą kobieta, która traci umiejętność mówienia i chodzenia. Która nie potrafi się pogodzić z tym, co dzieje się z jej ciałem, jak dalece nie nadąża ono za umysłem. I z tym, że tak już będzie, a co więcej - może być tylko gorzej.


...Ten moment, w którym Trintignant (Georges) pisze list - jak grany przez niego Joseph Kern w "Czerwonym" Kieślowskiego. I ten, w którym zdobywa się na niespodziewany akt przemocy, która ma być wyzwoleniem. Dla niej i dla niego. To są sceny, które zapadają w pamięć.
I Anne przy fortepianie. Muzyczna wizja Georgesa z przeszłości, która kończy się wyłączeniem odtwarzacza z płytą.


PS Nie zwróciłam wcześniej uwagi, że autor zdjęć - Irańczyk Darius Khondji - to twórca wizualnego klimatu "My Blueberry Nights", "Delicatessen" i "Dziewiątych wrót", a także operator wielu Allenowskich obrazów, m. in. "O północy w Paryżu" i "Zakochanych w Rzymie". Piękna różnorodność i wielka wrażliwość.




Miłość (Amour). Reżyseria: Michael Haneke, scenariusz: Michael Haneke. Obsada: Jean-Louis Trintignant, Emmanuelle Riva, Isabelle Huppert. Produkcja: Austria, Francja, Niemcy 2012.

4 komentarze:

  1. Widziałam ten film tylko raz. Na pewno wrócę. Już bym chciała. Niezwykłe (i trafne) jest nadanie filmowi tego właśnie tytułu. Bo przecież mógłby nosić inny. I rzadka rzecz: tytuł stawia akcent nad obrazem. Potwierdza coś, co sami możemy odczuć (nie musimy), że nie starość, nie choroba, nie utrata nadziei, nie samotność w sytuacji ekstremalnej, nie poczucie obcości w goniącym dokądś świecie... choć to wszystko też... nie to jest najważniejsze. Lecz miłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie powiedziane. Nie wiem, czy obejrzę ten film drugi raz. Jeśli tak, sporo czasu musi minąć. Ale dobrze, że Haneke go zrobił. Jest ważny, potrzebny, istotny.
      Tytuł też mi się podoba - głównie z tego względu, że on tłumaczy wszystko, co się dzieje w filmie. Dosłownie wszystko. A obraz filmowy pokazuje wielowymiarowość tego tytułu.

      Usuń
  2. A ja na pewno nie obejrzę tego filmu drugi raz. Jest zbyt bolesny. Ale to dobrze, że jest. Haneke ma talent do serwowania życia na surowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, żeby go obejrzeć. Choćby raz. Też mam takie filmy, do których już raczej nie wrócę, ale tkwią we mnie głęboko. Pozdrawiam!

      Usuń