Zakończenie zdecydowanie lepsze niż pierwsza część filmu. Niby wiem, o co chodzi, że konstrukcja przemyślana, że feralny lot nie jest punktem kulminacyjnym i powinien stanowić właściwie wprowadzenie w temat. Ale albo dzień miałam kiepski, albo po prostu taka konstrukcja fabuły nie należy do moich ulubionych. Zwłaszcza, że mam wrażenie, że ciąg dalszy również średnio zagłębia się w psychologię, w motywy.
Podoba mi się ta dwuznaczność. Bohater i sprawca tragedii, ocalały i ofiara jednocześnie. Trzeźwy (choć coraz rzadziej) alkoholik. Denzel Washington jest niezły w tej "podwójnej" roli. Momentami jednak nawet bardziej ciekawi mnie Kelly Reilly (Nicole), zapamiętana z "Sherlocka Holmesa". Ona przyciąga wzrok, nie da się ukryć. Nicole też jest "podwójna" jak Whip. Ale ona szybciej decyduje się to zmienić.
Samolot ląduje bezpiecznie. Ale Whip w swoim życiu przeżywa wiele niekoniecznie miękkich lądowań. Jego stan pociąga za sobą regularny psychiczny i fizyczny kontakt z podłożem.
Nie jest to film, który mnie szczególnie porywa. Ale jest wiele plusów:
- sprawny scenariusz,
- dobra, momentami nawet świetna kreacja Washingtona,
- przyjemna epizodyczna rola Johna Goodmana,
- piękna Kelly Reilly,
- niezłe zdjęcia (zwłaszcza w kabinie pilotów tuż przed katastrofą),
- finał, który winduje mocno ocenę całości.
Polecam. Zwłaszcza w czasach, gdy dyskusje na temat "jak ściąć wieżę kościoła i mimo to bezpiecznie wylądować" są dość aktualne ;).
Denzel Washington należał do moich ulubionych aktorów, ale od dawna nie widziałem go w bardzo dobrej roli, "Lotu" jeszcze nie widziałem, jak nadarzy się okazja to postaram się obejrzeć. Kelly Reilly najbardziej kojarzę ze świetnej kreacji w horrorze "Eden Lake", z kolei John Goodman to aktor niedoceniany, mistrz drugiego planu. Mogę jeszcze dodać, że cieszy mnie to, że Robert Zemeckis po 12-tu latach wraca do filmów aktorskich zamiast dalej bawić się w jakieś eksperymentalne animacje.
OdpowiedzUsuńTo racja. Być może w kolejnym wykorzysta potencjał w pełni. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńNa mnie film zrobił duże wrażenie - jest nie tylko świetnym dramatem psychologicznym i realizacyjnym smaczkiem (to niełatwe poprowadzić realizacyjnie film, który wiadomo dokąd prowadzi), ale i naprawdę dobrą rozrywką. Denzel - genialny.
OdpowiedzUsuńDenzel to Denzel. Marka sama w sobie :-). Mnie jednak trochę psychologicznej głębi zabrakło. Pozdrawiam!
UsuńHah! No "jak ściąć wieżę kościoła i mimo to bezpiecznie wylądować" - Denzel potrafi! Film mi się podobał bo mimo, że wiadomo, o co chodzi to wciągnął mnie do ostatniej minuty na równym poziomie zaangażowania.
OdpowiedzUsuńAno wciąga, owszem. No i Denzelowi można by wiele wybaczyć ;) Pozdrawiam!
Usuń