poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Czar(y) Mary (Ratując Pana Banksa, reż. J.L. Hancock)

1. Ona (P.L. Travers - Emma Thompson) "very British", on (Walt Disney - Tom Hanks) "very American". Tak różni, tak cudownie kontrastujący, tak kompletnie inaczej radzący sobie z własną "smutną historią". Do tego jeszcze bardzo sympatyczny Ralph (Paul Giamatti), na którego twarzy także gości American smile, choć nie jest to odzwierciedleniem beztroski jego życia. Wspaniałe role. Emma Thompson jako wkurzająca, zrzędliwa stara panna o nienagannych manierach (a także o denerwującej manierze). Tom Hanks jako pogodny i otwarty bogacz, którego jednak interesuje coś więcej niż pieniądze i czysta rozrywka. Oboje bardzo przekonujący. Oboje świetni. Ach, ach. 

2. Kontrastów jest tutaj więcej. Weźmy choćby zderzenie współczesności z przeszłością (dzieciństwem Pameli Travers). Te dwa światy są zupełnie inaczej zbudowane, sfotografowane, opowiedziane. Nawet w ramach świata przeszłego jest pęknięcie, które oddziela magię od brutalnej rzeczywistości. Te dwa aspekty kształtują przyszłą pisarkę. 

3. Walt Disney, który "uczy wiedźmę, jak być znowu szczęśliwą". Ona żyje przeszłością, nadal ją rozpamiętując. On stworzył wokół siebie bajkowy świat, którym uszczęśliwia dzieci i trochę siebie, ale się w tym nie zatraca. Jego smutna historia z przeszłości jest już przepracowana. Piękne są te metody, którymi powoli Walt odkrywa wrażliwe wnętrze Pam, próbując zabliźnić w nim pewną starą ranę. Piosenka o puszczaniu latawca, która pomaga oderwać się od ziemi i choć na chwilę poczuć lekko. Wzruszenie. Szczerość. Disney jest tutaj świetnym psychologiem (oczywiście mam na myśli wyłącznie postać wykreowaną przez Toma Hanksa). 

4. Jest w tym filmie coś z "Marzyciela" Marca Forstera. Ojciec - Travers Goff (w tej roli niezły Colin Farrel) - to Piotruś Pan, który nie radzi sobie z rzeczywistością. I trochę James Barrie, mówiący córce: "nigdy nie przestawaj marzyć". Mała Helen (Ginty) to Peter Davies, który za wcześnie musiał dorosnąć (on mierzył się z chorobą matki, ona ma chorego ojca i niestabilną emocjonalnie matkę). 

5. Tytuł filmu jest bardzo znaczący. Bo przecież tak naprawdę o Banksa (Traversa Goffa) tu chodzi. On jest początkiem i końcem. Liczy się jego relacja z córką, liczy się miłość mimo wszystko (to imię, które Helen Goff przyjmuje jako swój pseudonim artystyczny) i liczy się postać, która ma ocalać pamięć o ojcu. Pamela Travers dopiero w pewnym momencie zrozumie, że razem z Disneyem walczą o tę samą sprawę, tylko zupełnie innymi drogami i myśląc o kimś zupełnie innym. On potrzebuje wąsów, a ona piosenki, która udowodni, że Banks jest w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem. 

6. Bo prawdziwa, dobra baśń nie jest głupiutką opowiastką, która chroni przed złem tego świata. Prawdziwa baśń zawiera w sobie i radość, i ból, i szczęście, i smutek, i to, co chroni, i to, co zagraża. Brawo, reżyser (John Lee Hancock). Brawo, The Walt Disney Company.

PS Oglądając film, pomyślałam: "ciekawe, czy rozważano obsadzenie Meryl Streep w roli P.L. Travers". Sprawdziłam. Rozważano ;).



Ratując Pana Banksa (Saving Mr. Banks). Reżyseria: John Lee Hancock, scenariusz: Sue Smith, Kelly Marcel. Obsada: Emma Thompson, Tom Hanks, Paul Giamatti. Produkcja: Australia, USA, Wielka Brytania 2013.

2 komentarze:

  1. Też bardzo mi się podobał ten film :) Chociaż w wielu recenzjach czytałam, że ich autorom nie przypadł do gustu podział na część z dzieciństwa i część z dorosłości p. Travevers, to mi to akurat nie przeszkadzało :)
    Nie wiedziałam, że Meryl była rozważana do tej roli! Za to słyszałam, że była gotowa oddać Emmie swoją nominację do Oscara. Wcale się nie dziwię, bo Thompson zagrała fenomenalnie :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno Meryl trochę pojechała po Disneyu na jednej z gali ;). Ale Emma świetna!

      Usuń