środa, 28 listopada 2012

Koniec świata jest w nas (Melancholia, reż. L. von Trier)

A którzy czekali znaków i archanielskich trąb, 
Nie wierzą, że staje się już. (…) 
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem, 
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie, 
Powiada przewiązując pomidory: 
Innego końca świata nie będzie, 
Innego końca świata nie będzie. 
(Cz. Miłosz)


Odgrzebana w pamięci, bo obejrzana spory czas temu. Ale warta wspomnienia. Przynosząca mnie osobiście otuchę po Trierowskim "Antychryście", którego ciężko mi było znieść.

Wielki wybuch. Koniec świata powracający do początku. Śmierć prywatna, osobista, jednostkowa.
Artystyczna wizja ostateczności z Wagnerem w tle i malarskimi zdjęciami Manuela Alberta Claro. Estetycznie podniosła, z ludzkiego punktu widzenia zwykła. Jak się okaże, zagłada Ziemi nie jest wydarzeniem o wyjątkowym charakterze. Próby jego rytualizacji są całkowicie nieudane.

Dalsza część filmu zaprzecza prologowi. Trier w opowieści o bohaterach powraca do zasad Dogmy; (bliższy życiu, bardziej naturalny sposób filmowania, liczne ujęcia z ręki).

Dwa oblicza kobiecości, interesujący siostrzany duet: Kirsten Dunst i kolejny raz (po „Antychryście”) Charlotte Gainsbourg. Dwie twarze, które mogłyby należeć do jednej osoby. Justine (Dunst) ma w sobie siłę (auto)destrukcyjną, co łączy ją z planetą zbliżającą się do Ziemi. Łączy je też melancholia. Claire (Gainsbourg) stanowi pewny, stały ląd.

Tematem jest także depresja - jako siła o podwójnym znaczeniu. Wyzwalająca i zabijająca. Postawa melancholika zdziera maski. Odsłania szczerość, usuwa strach. Nauka, precyzyjne narzędzia, schematy i porządek zawodzą (Claire i John). 

Bo koniec świata następuje w nas...





Melancholia (Melancholia). Reżyseria: Lars von Trier, scenariusz: Lars von Trier. Obsada: Kirsten Dunst, Charlotte Gainsbourg, Kiefer Sutherland. Produkcja: Dania, Francja, Niemcy, Szwecja, Włochy 2011.

4 komentarze:

  1. W przyszłym tygodniu też zamierzam zrecenzować, zaczęłam już pisać. Nietypowo napisana recenzja, bardzo fajnie się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). Z chęcią poczytam Twój tekst. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nie wiem, o co chodzi, że usunęłam komentarz, więc raz jeszcze powiem, że z von Trierem mi nie po drodze, ale nie sposób się nie zgodzić z Twoimi uwagami. Rzeczywiście koniec świata w Melancholii jest bardzo indywidualny, jednostkowy i ma zupełnie inny wymiar niż w większości znanych filmów poruszających tę tematykę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to różnie bywa z Trierem. Nasze drogi się czasem schodzą, a czasem rozchodzą ;). Ale ogólnie dobrze, że jest i czasem wsadzi jakąś szpilę w nasze poczucie bezpieczeństwa.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń